wtorek, 27 grudnia 2011

Na szkolenie.

Dość długo milczałam, bo pisanie jakoś mi się nie składało. Czasu wiecznie brak, obowiązki domowe kuleją, a do bloga mam się brać? Jak to tak? No ale w końcu nadejszła wiełkopomna chwiła i mogę w końcu coś naskrobać. Zdjęcia zbytnio aktualne nie będą, ale niech przypomni nam się ten wspaniały gorący wrzesień i jego słońce.
Otóż pewnego wrześniowego popołudnia wybrałam się na szkolenie. W sumie jakbym miała zdjęcia z każdego szkolenia, na które chodzę to pewnie bym co drugi dzień dawała jakiegoś posta, ale mniejsza o to. Faktem jest, że szkolenie było ważne i potrzebne, a przy okazji mogłam spotkać się z Marchewkową, co już samo w sobie made my day i żadne szkolenie nie było mi straszne.
Ponadto nabyłam drogą kupna piękny KWIAT. Nigdy dotąd (i nigdy potem) nie przypięłam niczego takiego na swoją czachę ani nawet nie użyłam jako broszki, bo jakoś tak mnie peszy (no i to całkiem nie moja bajka), ale akurat wtedy miałam takie natchnienie, które ciałem się stało i zawisło na moich czerwonych wtedy włosach (żeby nie było, dziś mam zupełnie inne). A teraz leży sobie w szafce i czeka na kolejny powiew mojej obywatelskiej odwagi :)
Marchewkowa natrzaskała mi fotek, jak szalona i ponieważ kilka nawet się udało, postanowiłam się pochwalić. I nic to, że brzuchol wystaje :)

Bluzka i buty: No Name :)
Spodnie: kupione w Tesco.
Torba: Jennifer, CCC.
Kwiat: H&M.

 W pięknych uliczkach Wrocławia, obok bramy na Jatkach.



I we wrześniowym słońcu.










W roli głównej KWIAT... i moje ucho :)

Moja ukochana torba (słonika w komplecie nie było).


4 komentarze:

  1. Dziękuję, uwielbiam takie wielkie torby, bo i wiele mam do noszenia. Torebka wychodzona i wyszukana, ciężko je było dostać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to nie nosiłaś?! Nie może być! Ja Cię jeszcze do takich ozdób przekonam :D.
    Cieszę się, że w końcu te zdjęcia wrzuciłaś, bo wyszły naprawdę pięknie :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tam, oj tam... Dziwnie się czuję w takich dużych ozdobach, to nie mój styl. W sumie nawet nie wiem, jaki jest mój, co nie zmienia faktu, że w takich ozdobach czuję się dziwnie :)
    No ale pewnie kiedyś znowu ten kwiat zawiśnie na mej głowie ;)

    OdpowiedzUsuń